Kontrowersyjna postać. Z jednej strony zawsze podkreśla, że kocha wszystkich członków zespołu i życzy im jak najlepiej, z drugiej strony zdarzało mu się żerować na marce zespołu, raczej niż próbować wybić się z solową twórczością. No i kilka występów telewizyjnych poniżej poziomu baru z karaoke stanowiły dodatkowy gwóźdź do trumny. Bobby jest zapewne mocno rozgoryczony pominięciem go po reaktywacji zespołu, z drugiej strony - niesławna trasa Toto, znana jako Bobby Kimball Autotune Tour mówiła wszystko o jego kondycji wokalnej.
Niemniej jednak Bobby próbował kilkukrotnie wrócić. W latach '90 (przed powrotem do Toto) wydał orkiestrowe aranżacje największych hitów zespołu, nagrał także album poświęcony Rayowi Charlesowi. 1998 - 2008 -> powrót do Toto, początkowo zapowiadający się świetnie, później jednak z wyraźnym spadkiem formy na żywo. W 2009 r. Bob powrócił ponownie z zespołem Yoso (współtworzonym z Billym Sherwoodem oraz Tonym Kayem, znanymi z Yes) i całkiem udanym albumem Elements (zapraszam do lektury: ). Zespół jednak był głównie popularny w Meksyku oraz Ameryce Południowej i wkrótce po wydaniu Elements, jak również kilku roszadach personalnych – rozleciał się. W 2011 r. Kimball wydał album wspólnie z Jimim Jamisonem (ex-Survivor, a od kilku lat także ex-człowiek), zatytułowaną Kimball/Jamison. Stanowiła ona zbiór mocno AOR-owych i mocno przeciętnych kawałków, choć fanom gatunku raczej przypadła do gustu. Niemniej jednak współpraca nie potrwała długo, gdyż jeszcze w tym samym roku Jimi związał się z grupą One Man's Trash, z którą rozpoczął prace nad albumem History. Po tym paśmie spektakularnych powrotów, Bobby Kimball skupił się na koncertowaniu w klubach, w których akurat chciano go słuchać, gdzie wyznając zasadę Paula Di’Anno, korzystał z usług lokalnych, raczej mało znanych muzyków. Jednocześnie z występu na występ jakość wokalu Bobby’ego spadała na łeb na szyję, aż wreszcie w 2015 r. sięgnął dna (
https://www.youtube.com/watch?v=Lbc734z_JeE).
Co ciekawe, wydany pod koniec zeszłego roku album We're not in Kansas Anymore to kawał przyjemnego soulowego grania z rockowym pazurem, z raczej niepodrasowywanym wokalem Bobby'ego i brakiem usilnego nawiązywania do przeszłości Toto (no, czasem słychać), co raczej do Kimballowych korzeni - S.S. Fools. Tak sobie myślę, że gdyby Bob wcześniej zaczął robić tego typu albumy, dziś byłby kimś więcej niż tylko "B. Kimballem - oryginalnym wokalistą Toto" i marnym tribute bandem zespołu. O We're not in Kansas Anymore mogą Państwo przeczytać tutaj:
http://podniosle.blogspot.com/2017/01/bobby-kimball-were-not-in-kansas-anymore.html 
.